Tytuł linku niewidoczny gołym okiem

7 stycznia, 2019

Aktualności

Żartobliwe dialogi i karykaturalne sytuacje na scenie CKK Jordanki

W sobotni wieczór Sala Koncertowa Centrum Kulturalno-Kongresowego Jordanki zamieniła się w teatr. Wszystko za sprawą francuskiej komedii Laurenta Baffie w reżyserii Artura Barcisia pt. „Nerwica Natręctw“. Na scenie zaprezentowali się znani, polscy aktorzy, którzy dzięki niesamowicie żartobliwym dialogom i karykaturalnym sytuacjom rozbawili toruńską publiczność. 

Akcja sztuki dzieje się w poczekalni psychiatrycznej. Kolejno pojawiający się pacjenci oczekują na genialnego lekarza, który ma im pomóc pozbyć się uciążliwych dolegliwości.Pierwszym bohaterem, którego widzowie poznają jest Fred, w którego wciela się Zdzisław Wardejn. Jego przypadłością jest choroba Touretta, czyli niekontrolowane przeklinanie, zazwyczaj w najmniej odpowiednim momencie. Następnie prezentuje się Vincent, w tej roli Artur Barciś, którego problemem jest nieustanne przeliczanie dosłownie wszystkiego, zwane arytmomanią. Do poczekalni przybywają także Blanka (Katarzyna Herman), która panicznie boi się bakterii, Lili (Karolina Sawka) powtarzająca dwukrotnie każde zdanie oraz Maria (Jowita Budnik) cierpiąca na nerwicę natręctw. Ostatnim pacjentem jest Bob, w tej roli Rafał Królikowski, którego fobią jest strach przed stąpaniem po liniach.

Okazuje się, że wybitny doktor nie jest w stanie dotrzeć na czas na umówione wizyty, tym samym bohaterowie muszą spędzić kilka godzin w poczekalni. W tym czasie między pacjentami zawiązuje się nić sympatii, po kolei opowiadają oni o swoich przypadłościach. Zniecierpliwieni długotrwałą nieobecnością lekarza postanawiają sami poprowadzić terapię grupową. Każde z nich przez trzy minuty musi opanować własnie fobie i natręctwa. To wywołuje wiele zabawnych sytuacji, lecz ostatecznie bohaterom nie udaje się wykonać zadania, jednocześnie są niesamowicie zaangażowani w pomoc sobie nawzajem i bardzo się dopingują.

I właśnie to staje się sednem i przesłaniem spektaklu, gdyż bohaterowie zaaferowani wzajemnym wsparciem i pomocą zapominają o własnych przypadłościach i działają wbrew nim. Vincent zapomina przeliczać, Blanka podaje rękę bez konieczności natychmiastowej dezynfekcji, Maria nie zagląda nerwowo do torebki, Bob, podając wodę przechodzi po liniach, natomiast Lili udaje się nie powtórzyć wypowiedzi. Dzieje się to prawie niezauważalnie dla widza, wśród dynamicznego toku wydarzeń, ale gdy bohaterowie zdają sobie sprawę z małych sukcesów dają im one dużo radości i nadziei na dalsze życie.

Zebranym wydaje się więc, że poradzili sobie z zaburzeniami bez pomocy lekarza, ale gdy opuszczają poczekalnię ujawnia się, że genialny doktor cały czas był z pacjentami, okazał się nim… ostatni z bohaterów.

Sztuka niewątpliwie rozweseliła publiczność, która co chwilę wybuchała śmiechem.Satyryczny komentarz do rzeczywistości z zaskakującym zakończeniem nie był również pozbawiony głębszego przesłania, co zdecydowanie zostało docenione.

Eliza Cichocka